Żwirek silikatowy, zwany powszechnie żwirkiem silikonowym był jednym z pierwszych żwirków, z jakim miały do czynienia nasze koty. Dlatego też z przyjemnością zgłosiliśmy się do testów żwirku Aristocat. Wszystko to w ramach plebiscytu Sfinksy, którego jesteśmy ambasadorami.
Są to nasze pierwsze testy w Sfinksach, więc jesteśmy bardzo podekscytowani. Plebiscyt ma na celu wyłonienie najlepszych kocich produktów w różnych kategoriach, więc każdy zapalony kociarz powinien sfinksowe poczynania śledzić…;)
Jaki jest żwirek Aristocat?
Od sklepu FERA do testów otrzymaliśmy trzy opakowania żwirku Aristocat, pakowanego po 3,8L. Jeśli zastanawiacie się jak działa taki rodzaj żwirku, to już tłumaczę… Zawartość jednego worka należy w całości wsypać do kuwety. Codziennie wybieramy kupki, natomiast resztę żwirku wystarczy raz-dwa razy dziennie przemieszać – dno kuwety musi pozostać suche. Żwirek początkowo jest biały, później zaczyna zmieniać kolor na żółty. Kiedy zaczniecie czuć żwirek, lub na dnie kuwety będzie wilgotno, to znak, że niezwłocznie należy wymienić zawartość całej kuwety.
Co możemy powiedzieć o żwirku Aristocat:
- Pochłanianie zapachów – bardzo dobrze pochłania zapachy, jest praktycznie niewyczuwalny. Zapach ma raczej neutralny. Chyba, że przegapicie moment, w którym czas na zmianę…;)
- Wydajność – przy dwóch kotach, opakowanie 3,8L wystarcza nam na około tydzień komfortowego użytkowania. Po tym czasie wymieniam całość zawartości kuwety.
- Pylenie – tu bardzo miłe zaskoczenie! Zazwyczaj żwirki tego typu pyliły się dość mocno. Ten pyli się tylko przy wsypywaniu całego opakowania do kuwety. W trakcie codziennego użytkowania nie zauważyłam unoszącego się pyłu przy kuwecie, za co daję dużego plusa.
- Roznoszenie się po mieszkaniu – tu raczej standardowo. Żwirek delikatnie roznosi się wokół kuwety. Ale wiadomo – wszystko zależy od rodzaju kuwety, jaki mamy, a także, czy przy kuwecie znajduje się jakaś kocia wycieraczka.
Co więcej? Nasze przemyślenia…
Czy żwirek silikonowy jest dla każdego kota? Ciężko mi powiedzieć. Niektórzy narzekają, że jest niemiły dla kocich łapek. Nasze koty nie mają z tym problemu i położenie się w kuwecie pełnej świeżo nasypanego żwirku zawsze jest świetnym pomysłem…;) Ale, żeby się przekonać co nasz kot lubi, musimy najpierw to przynieść do domu, a później sprawdzić jak zareaguje. Ostatecznie to przecież nasz mruczek ma zdanie decydujące.
Żwirek testowaliśmy w dwóch kuwetach – białej i grafitowej. W białej dało się zauważyć na dnie niebieskie zabarwienie, które pojawiło się przez niebieskie kuleczki żwirku. Jest ono do domycia i nam nie przeszkadza. Ale przy jasnej kuwecie dodaje pracy, więc rekomendujemy używanie kuwety w ciemniejszych kolorach do tego typu żwirków.
Ogólnie jesteśmy zadowoleni z testów. Już zapomniałam jaka to wygoda, kiedy wystarczy sprzątać tylko kupki z kuwety! Jest to na pewno świetna opcja, kiedy wyjeżdżamy na wakacje. Dzięki temu nie dodajemy pracy osobom, które opiekują się kotełkami w trakcie naszej nieobecności. Podoba mi się też to, że żwirek nie przykleja się do kuwety i do łopatki przy sprzątaniu, jak niektóre, popularnie rodzaje żwirków. Dzięki temu późniejsze mycie kuwety jest łatwiejsze. Przy żwirku Aristocat stawiam dużego plusa – bardzo mnie cieszy fakt, że ten żwirek się nie pyli – dokładnie tak jak obiecuje producent.
Żwirek Aristocat kupicie w sklepie FERA. Od Fery otrzymaliśmy do testów także stylową kuwetę ze zdjęcia powyżej, o której więcej napiszemy w jednym z kolejnych wpisów.