Kiedy podejmujemy decyzję, że chcielibyśmy, aby w codziennym życiu towarzyszył nam mruczący czworonóg, często zastanawiamy się gdzie najlepiej go szukać. Sama kilka lat temu stanęłam przed tym dylematem. Kiedy pytałam znajomych kociarzy o tę kwestię, to często słyszałam powtarzające się… mity, które trzeba obalić. Myślicie o adopcji kota i zastanawiacie się czy warto adoptować kota z fundacji? Dziś postaram się rozwiać Wasze wszelkie wątpliwości. Razem z przedstawicielami Fundacji Felineus opowiemy Wam jak wygląda proces adopcji. Po przeczytaniu wywiadu sami stwierdzicie, czy kot z fundacji jest taki straszny jak go malują…;)
Poniższa rozmowa odnosi się do procedur w Fundacji Felineus. Wiele fundacji z pewnością działa podobnie, jednak przed adopcją kota z wybranej fundacji, musicie zorientować się jak dokładnie wygląda to u Was.
Kot z fundacji – pierwsze kroki
Kiedy chciałam adoptować pierwszego kota, często słyszałam opinię, że koty z fundacji chorują. Teraz oczywiście jestem świadoma, że tak naprawdę każdy kot może zachorować, że ważna jest profilaktyka, że po adopcji stres u kota może sprawić pogorszenie odporności… Skąd więc to przekonanie, że fundacyjne koty chorują i jak to w praktyce wygląda? Jakie badania przechodzą mruczki przed wydaniem ich do adopcji?
Skąd takie przekonanie? Trudno mi powiedzieć. Może stąd, że nasza organizacja, ale także wiele podobnych do nas jednostek, nie ukrywają przed adoptującym informacji o stanie zdrowia zwierzaka.
Co do badań, które przechodzą nasi podopieczni, nie ma tu jakiegoś stałego pakietu. Każdy nowo przyjęty pod nasze skrzydła kot trafia w możliwie najszybszym czasie na wizytę kontrolną do lekarza weterynarii. A przyjmujemy koty w różnym stanie i różnym wieku.
To lekarz weterynarii na podstawie ogólnego badania oraz wywiadu ustala dalsze postępowanie diagnostyczne i zleca konieczne testy i badania. A my ufamy weterynarzom, z którymi współpracujemy od lat i stosujemy się do ich zaleceń. Jedyne co mogę powiedzieć, to że jeśli tylko w ocenie lekarza stan zdrowia kota pozwala, to na takiej pierwszej wizycie zwierzak dostaje preparaty mające na celu zwalczanie endo- i egzopsożytów. Staramy się także większość kotów testować pod kątem nosicielstwa wirusa kociej białaczki (aby ten test był wiarygodny kot musi mieć ukończone co najmniej 12 miesięcy). Oczywiście jeśli kot jest w trakcie leczenia, czy cierpi na jakieś przewlekłe schorzenia, bądź ze względu na to co przeszedł wymaga szczególnej kontroli określonych parametrów w przyszłości, adoptujący zawsze otrzymuje od nas taką informację.
Wymagania fundacji
Mówi się, że fundacje mają duże wymagania i trudno jest zaadoptować kota z fundacji. Czego wymagacie od przyszłych opiekunów Waszych podopiecznych?
Wymagamy dużej dawki miłości i szczypty cierpliwości, tak tego zdecydowanie wymagamy zawsze i od wszystkich. Natomiast co do konkretnych wymagań, wszystko zależy od kota. Każdy z naszych podopiecznych jest traktowany indywidualnie, każdy ma swoje potrzeby, które przyszły dom powinien zaspokoić. Przykładowo jeśli dany kot nie czuje się komfortowo w towarzystwie innych kotów, szukamy dla niego domu, w którym będzie mógł być kocim jedynakiem. O tych potrzebach rozmawiamy z osobami zainteresowanymi adopcją, rozmawiamy także o warunkach, które oni mogą ze swojej strony zaoferować. Potem wspólnie staramy się szukać takiego rozwiązania, by i koty i ludzie mieli poczucie, że w całym ogromnym świecie odnaleźli siebie nawzajem.
O procesie adopcji kota z fundacji słów kilka…
Jak wygląda cały proces adopcji? O co chodzi z tą umową adopcyjną i wizytą przedadopcyjną?
Ja opowiem jak to wygląda u nas, bo specyfika szczególnie wizyt przedadopcyjnych może zależeć także od tego w jaki sposób funkcjonuje dana organizacja. Nasza fundacja działa jako siatka domów tymczasowych, co oznacza, że nasi podopieczni trafiają do prywatnych domów i mieszkań naszych wolontariuszy. Nie mamy etatowych pracowników, nie mamy godzin przyjęć, nasi wolontariusze poświęcają swój wolny czas pomiędzy pracą, rodziną i innym obowiązkami. Dlatego tak ważny jest kontakt telefoniczny. Przy każdym ogłoszeniu podany jest numer telefonu do opiekuna danego kota, bo to opiekun o zwierzaku wie najwięcej. Jeśli taka rozmowa przebiegnie pomyślnie to kończy się przeważnie umówieniem na dogodny dla obu stron termin, aby adoptujący mógł poznać kota, a nasz wolontariusz lepiej poznać tę osobę.
Jeśli chodzi o samą umowę adopcyjną, naprawdę nie ma w niej nic odstraszającego. Ta umowa jest gwarancją. Przede wszystkim gwarancją dla kota, że już nigdy nie zazna trudu bezdomności. To oczywiście gwarancja dla nas, że zwierzak zostanie otoczony należytą opieką, będzie miał dostęp do wody i odpowiedniego dla gatunku pożywienia. Będzie realizowana profilaktyka w postaci odrobaczeń i szczepień, a w razie choroby zostanie wdrożone leczenie. Będzie wykonany zabieg kastracji w przypadku adopcji małych kociąt. Ale umowa to także gwarancja dla adoptującego, o czym wielu z nas zapomina. Gwarancja, że w przypadku jakichkolwiek problemów służymy radą i wsparciem. Gwarancja, że w przypadku różnych losowych zawirowań, które nie każdy z nas jest w stanie przewidzieć, bo życie pisze naprawdę różne scenariusze, zwierzak zawsze może do nas wrócić. Jeśli ktoś ma szczere i dobre intencje naprawdę nie musi obawiać się umowy adopcyjnej.
Pomocna dłoń fundacji
Czy pozostajecie w kontakcie z nowymi opiekunami? Czy w razie jakichkolwiek problemów z adoptowanym kotkiem, można się z Wami skonsultować?
Oczywiście, że tak! Jeśli chodzi o konsultacje, to najwięcej jest ich w pierwszych dniach po adopcji. Koty różnie reagują na zmianę miejsca, dla niektórych adopcja to na początku ogromny stres. Dlatego dokładamy wszelkich starań by przeprowadzić przez ten etap kota oraz jego nowych opiekunów. Zawsze z niecierpliwością czekamy na te pierwsze informacje z nowego domu. Oczywiście te konsultacje nie dotyczą wyłącznie procesu aklimatyzacji po adopcji, jest też wiele innych zapytań. Dostajemy także liczne pozdrowienia od naszych byłych podopiecznych, często z załączonymi zdjęciami. To są te wiadomości, które w całej naszej działalności chyba cieszą najbardziej i które każdy z nas chce czytać każdego dnia.
Czy jeśli ktoś nie wie, jakiego kota szuka, to pomagacie wybrać odpowiedniego kandydata? Dopasowujecie mruczka charakterem do przyszłego opiekuna i otoczenia, w jakim będzie żył?
Tak i przyznam szczerze, że takich zapytań jest sporo. Ludzie dzwonią lub piszą wiadomości, opisując szczegółowo swoje warunki i oczekiwania i pytają wprost czy możemy im „dobrać” kota, który będzie u nich szczęśliwy. Zdarza się też, że ktoś zadzwoni w sprawie konkretnego kociaka, ale po dłuższej rozmowie okazuje się, że ten dom nie jest wymarzony dla tego konkretnego kota. Za to byłby idealny dla zupełnie innego, który jest pod naszą opieką. Wówczas także staramy się zaproponować inny wybór oczywiście odpowiednio argumentując dlaczego.
Kot z fundacji – jak możemy pomóc?
Dlaczego warto adoptować kota z fundacji?
Bo choć nie zmienisz całego świata, możesz zmienić cały świat jednego kota. Dlaczego warto z fundacji/organizacji/schroniska? Bo mamy pewność, że faktycznie ratujemy i pomagamy. Niestety mimo, że żyjemy w XXI wieku wielu ludzi rozmnaża niekontrolowanie swoje zwierzęta. A potem oddaje je nie weryfikując w jakie ręce trafią i jak dalej potoczą się ich losy. Jeśli my też zamiast adoptować z fundacji/schroniska weźmiemy takiego kota z ogłoszenia, pośrednio przyczyniamy się do szerzenia tej patologii, bo skoro są chętni na puchate kociaczki, to po co kastrować? Jeśli puchate kociaki oddawane temu kto tylko chce, przestaną mieć rynek zbytu może w końcu coś do takich ludzi dotrze.
Jakie koty z fundacji mają największy problem ze znalezieniem domu i z czego to wynika?
Po pierwsze koty nieufne. Większość zgłaszających chęć adopcji szuka kota miziaka, który sam przyjdzie, będzie mruczał, ocierał się o nogi, wchodził w mocną interakcję z człowiekiem. Tymczasem część naszych podopiecznych chodzi własnymi ścieżkami, które tylko od czasu do czasu krzyżują się z tymi ludzkimi. Ta nieufność czasami wynika z ich historii, czasami po prostu z charakteru. Takie koty potrzebują dużo czasu, pracy i cierpliwości by bardziej zbliżyć się do człowieka. Dla wielu, jest to wyzwanie nie do podjęcia. Druga grupa kotów, którym ciężko znaleźć dom, to koty przewlekle chore. Wymagają szczególnej opieki, podawania leków, częstszych wizyt w lecznicy. To wiąże się nie tylko z kwestią umiejętności podania leku, czy wykonania drobnych zabiegów, ale także często z wyższymi kosztami utrzymania. Nie każdy jest gotowy na taką decyzję.
Praca w fundacji
Na koniec może opowiecie trochę o pracy dla fundacji. Jak to wygląda od kuchni, ile czasu zajmuje? Czy jest to etat 24/h? Myślę, że nie wszyscy zdają sobie sprawę jak to wszystko jest czasochłonne. Nie wspominając o wielu – niejednokrotnie trudnych – emocjach…
Warto w tym miejscu wspomnieć, że wolontariat to nie tylko bezpośrednia pomoc i opieka niesiona kotom w potrzebie. Działamy na wielu płaszczyznach. Oczywiście trzon naszej fundacji stanowią osoby prowadzące domy tymczasowe i jest to opieka całodobowa.
Mamy także wolontariuszy niosących pomoc kotom wolno żyjącym, przede wszystkich dokarmiając je i wyłapując do kastracji. Jednak trudno byłoby nam działać bez wsparcia naszego „sztabu transportowego”. Mamy więc w swoich szeregach wolontariuszy, którzy swoimi prywatnymi samochodami jadą tam, gdzie trzeba. Rozwożą karmę do domów tymczasowych, jadą z kotem do lecznicy, jadą odebrać zgłoszonego kota w potrzebie, pomagają odwozić koty do nowego domu. Czasami kilka, czasami kilkadziesiąt a nawet kilkaset kilometrów.
Nie można pominąć także wolontariuszy, którzy czuwają nad naszymi social mediami. Tworzą grafiki, opisują kocie historie na zbiórkach pomocowych, pomagają w przygotowywaniu ogłoszeń adopcyjnych. Bez ich wsparcia byłoby nam bardzo ciężko. A jak już mówimy o adopcjach, to nie sposób nie wspomnieć o naszych wolontariuszach – fotografach, którzy dbają o to, żeby każdy kot zaprezentował się z jak najlepszej strony. W naszych szeregach są także osoby, które zajmują się organizacją imprez i spotkań mających na celu budowanie społecznej świadomości. O prawach zwierząt, przyczynach bezdomności, sposobach rozwiązywania tego problemu, korzyściach płynących z zabiegów sterylizacji i kastracji.
Podsumowanie
Przedstawicielkom Fundacji Felineus bardzo dziękuję za rozmowę i garść wartościowych informacji. Sama dużo z tego wywiadu wyniosłam. Mam nadzieję, że jeśli zastanawiacie się nad adopcją kota z fundacji, to powyższa rozmowa pomoże Wam w podjęciu decyzji.
Kociaki, które pojawiły się w dzisiejszym wpisie, to byli podopieczni Fundacji Felineus. Miałam przyjemność fotografować te dwa mruczki już w ich stałym domu.
Zainteresował Cię ten wpis? Sprawdź nasze artykuły, recenzje, kulisy pracy zwierzęcego i produktowego fotografa oraz przydatne artykuły na naszym blogu – KLIK KLIK.
0 Responses
Nasz Bzik był z fundacji. Teraz mamy Franię.
Super! Frania też z fundacji? 🙂
Frania z drugiej wsi od jakiejś Pani, której się kotka okociła i były maluchy do zabrania. Wcześniej był jeszcze Staś.